niedziela, kwietnia 18, 2010

Traum.

Czasami mam taki sen, w którym stoję na środku mostu. Najczęściej Mostu Grunwaldzkiego. Jest ciemna, bezchmurna noc, widać wszystkie gwiazdy niesamowicie wyraźnie. Cały świat wiruje. Czuję się tak, jakbym był pijany. Nic mi się nie zgadza, w głowie kompletny nieporządek, lecz tylko jedna myśl. Nie myślę już o niczym innym. Wchodzę na barierkę i...
Skaczę.
Zamiast lodowatej wody w rzece, czuję niezwykłe ciepło i cały świat, do którego wpadłem jest taki jasny, pełny różnokolorowych kwiatów i owoców. Woda jest kompletnie przezroczysta i widzę wszystkie kolorowe ryby, które zjadają się wzajemnie, ale mnie się boją. Światło dociera jakby od słońca, które widzę spod tafli. Nie mogę wypłynąć na powierzchnię, bo w pewnej chwili wciąga mnie wir, który nagle przemienia się w tornado, które z kolei wyrzuca mnie na pole.
Zaczyna się okropna burza. Pioruny układają się w krzyże, a ja jestem na środku pola, gdzie stoi jedna grusza z dojrzałymi owocami. Wieje silny wiatr, który mnie przewraca. Zaczyna się okropna ulewa, a pioruny ciągle cisną. Jestem zupełnie sam, a w oddali widać tylko łąki i las. Burza przeraża mnie tak bardzo, że kładę się na ziemię, zginam w pół i zaczynam płakać.
Nagle widzę jeden błysk, po którym nie widzę nic.
Budzę się z mokrymi oczami, ledwo łapiąc oddech.
A niech mnie trafi w końcu!

Brak komentarzy: