poniedziałek, maja 03, 2010

Breslauer Luft.

Budzisz się w pustym łóżku
To zupełnie tak jak ja
Mieszkasz parę ulic dalej
Prawie w ogóle się nie znamy
Oddychasz
wrocławskim powietrzem
To zupełnie tak jak ja
Czy nie widzisz jak dużo nas ze sobą łączy?

Wrocławskie powietrze
Oddychasz nim codziennie
Z
wrocławskim powietrzem
spędzasz każdy dzień
Wspaniała piosenka niezapomnianej Partii, w której zamieniam każde warszawskie na 'wrocławskie' i w tej wersji nucę ją za każdym razem, kiedy wracam do stolicy Dolnego Śląska, jeśli tylko ją opuszczam na dłuższą lub krótszą chwilę. Prawda, że 'po wrocławsku' brzmi ona cudowniej?

Nasunęła mi się ona kiedy dopijałem ostatni łyk kawy, stojąc po nieprzespanej nocy na balkonie. Już od jakiegoś czasu świta i na całym osiedlu słychać jak podczas wiosennych poranków na Szczepinie rządzą ptaki, bo słychać tylko wszechogarniający ptasi śpiew, a w oddali tylko szum pierwszych porannych tramwajów zwanych tu we Wrocławiu pospolicie, ale wręcz urzekająco bimbajami. Orzeźwiające powietrze dodaje sił i przynosi świeżość o jaką trudno za dnia w środku wielkiego miasta. Za barierką widać tylko przesiadujące na gałęziach albo przelatujące między blokami różne ptaki, a na dole przemykające po zielonym trawniku pełnym niedopałków i żółtych mniszków lekarskich koty, po których zupełnie nie widać, czy ta cała noc była dla nich, czy dopiero się obudziły. Nie znam życia kotów tak dobrze, żeby to jednoznacznie stwierdzić, chociaż mam do nich słabość. Pewne jest, że chodzą własnymi ścieżkami, w czym jestem do nich trochę podobny.
Miasto jeszcze śpi. Spokój.
Nieprzespane noce mają to do siebie, że dopiero gdy się kończą przychodzi to uczucie, które trudno mi określić. Chodzi o ten moment, kiedy mam świadomość, że jest piąta rano, zaczyna się nowy dzień, a ja wcale nie spałem. Lubię obserwować wschód słońca i patrzeć jak wszystko się budzi i jak zaczyna, choć najczęściej ten moment najzwyczajniej przesypiam. Lecz kiedy mam okazję to oglądać, czuję coś niezwykłego. Nawet kiedy jestem sam. Dziś stało się to z czystego przypadku, bo po prostu mam dużo pracy i zarwałem tą noc, ale z jakąś śliczną i miłą dziewczyną to mógłbym częściej wyczekiwać tej jednej chwili. Najchętniej gdzieś na wyludnionej plaży milcząc i wsłuchując się tylko w szum morskich fal. Być tylko świadomy obecności tej drugiej, może bliskiej osoby...
A kiedyś wybiorę się na spacer nad Odrę o tej porze.

Nie chce mi się nawet na nic narzekać.
Czy to taki niezwykły stan? Z jednej strony uczucie, którego doznaję raczej rzadko, lecz bardzo mnie się ono podoba, z drugiej strony jestem trochę zmęczony przed nowym dniem - zapewne pełnym wrażeń.

Chciałbym zrobić coś niezwykłego.

Brak komentarzy: