niedziela, listopada 28, 2010

5 Herz.

Czuję się jak rozdeptana piątka kier leżąca na chodniku pod budynkiem banku nieopodal Wrocławia Głównego. Dobry wieczór we Wrocławiu i para zakochanych, która spaceruje ulicą Piłsudskiego, za którymi ciągnie się zapach marihuany. Zwykła, wrocławska codzienność.
Śląsk zremisował z Arką na wyjeździe. W serwisach internetowych piszą o podziale punktów w Gdyni, a przecież nikt się tymi punktami nie chciał dzielić, a na pewno nie Śląsk! W każdym razie w ekstraklasie idzie dobrze i żeby nie zapeszać chłopakom, nie chcę pisać już o tym więcej.
Co może znaczyć piątka kier? "Figura Kier - wskazuje na osobę o kasztanowych wlosach i serdecznym usposobieniu. Jej, oczy są niebieskie lub piwne", "5 Kier - Ważna decyzja przestrzega przed pośpiechem. Jest raczej pozytywną kartą, ale potrafi obnażyć rzeczy skrywane przed innymi. To ważna , przełomowa decyzja trzeba to uczynić z rozwagą. pospiech przyniesie przykre konsekwencje. trzeba liczyc tylko na siebie , nie oczekiwać pomocy i wsparcia od innych . najblizsza rodzina i przyjaciele mogą nas nie zrozumieć. nie należy mieć zbyt dużo oczekiwań" (źródło do obu cytatów, pisownia oryginalna).
Co to oznacza, jeśli znajdę taką kartę na ulicy? Wprawdzie nie przyniosłam jej do domu. Też ją przydepnęłam. A co! Swoją drogą tyle śmieci mamy na ulicach. Krzykliwe schlane mordy, które przewracają się na tory, albo ledwo unikają rozjechania przez tramwaj... Szkoda słów. A najbliższa rodzina i przyjaciele nie rozumieją mnie od dawna...
A tylko z depresyjną muzyką poszłam na spacer po mieście. Kiedy wszyscy świętowali Andrzejki, ja siedziałam sama przy barze w zadymionym klubie, bo dobrą imprezę miałam już za sobą dzień wcześniej.
Jarmark Bożonarodzeniowy sprawia, że popadam w jeszcze większy dół, bo tych świąt akurat nie lubię. Nie tych konkretnych, w tym roku, tylko w ogóle świąt Bożego Narodzenia. Za zimno, zbyt szaro, ponuro, sztuczna atmosfera... A czego mi jeszcze brakuje... Tajemnica, o której wszyscy wiedzą.
Dziwne, że mam czas tutaj pisać jakieś bzdury, a nie mam kiedy odpisać na maile. Chociaż ze dwa mogłabym skrobnąć. Chociaż "co słychać" do tych kilku osób, które jeszcze czasem o mnie myślą, a nawet o mnie pamiętają bez konieczności mijania się w instytutowych korytarzach, czy gdziekolwiek indziej. Mail to jednak coś wieeele fajniejszego niż SMS, a Dyjak jest wspaniały. "Jak żebrak stoję u bram twego serca. Przy twoim boku wypatruję miejsca." Z tego całego nastroju ustawiłam sobie ostatnio pasek zadań z przyciskiem "Start" i zegarkiem u góry ekranu, żeby ciągle nie spoglądać w dół. Trochę działa.
Ostatnio poznałam parę osób o kasztanowych włosach i piwnych oczach z - wydaje się - serdecznym usposobieniem. Ale to pewnie nic nie znaczy, bo one i tak nie przypominają tej... pewnej osoby, a o mnie prędzej czy później zapomną, albo już mnie mają w dupie. Pięć dni, pięć miejsc, pięć kolczyków, pięć centymetrów powierzchni wytatuowanej, pięć liter, pięć serc...
Za bardzo przejmuję się pierdołami w takich sytuacjach, kiedy naprawdę nie wiem co robić. A może to ta, która śniła mi się parę dni temu? A może ta, o której chciałam wtedy śnić?
Tramwaje późnymi wieczorami przyjeżdżają parę minut za wcześnie. Nie patrzyłam na odchylenie, tak samo jak nie zawsze patrzę na to jaki typ stolca w skali bristolskiej wydalam.
Widzę jak pewne rzeczy obracają się przeciwko mnie, choć marzę o czymś zupełnie innym niż z pewnością jest (a być może jest inaczej niż myślę?). Kończy mi się nadzieja. Że coś będzie jak w piosence. Może akurat niekoniecznie w tej, ale Dyjaka warto poznać i szczerze żałuję, że nie mogłem być na jego ostatnim występie we Wrocławiu... 
W każdym razie widocznie wszyscy lubią się mną zabawić. Świetnie. Ale przez ostatni długi okres czasu też pokazałam, że potrafię być zła. Niestety... jednak nie umiem być zła do szpiku kości i wychodzi tak jak teraz jest...
Tak sobie o tym wszystkim myślałam, kiedy wysiadłam z wyludnionego tramwaju na Piastowskiej. Patrzyłam w chodnik aż w końcu mój wzrok napotkał dużego czarnego kota. Chciał mi przebiec drogę, lecz w połowie się rozmyślił i pobiegł w inną stronę.
Jestem rozdeptaną piątką kier leżącą na chodniku pod budynkiem banku nieopodal Wrocławia Głównego. Dobry wieczór we Wrocławiu i para zakochanych, która spaceruje ulicą Piłsudskiego, za którymi ciągnie się zapach marihuany. Zwykła, wrocławska codzienność.
Nie jestem przesądna.

Uwielbiam panią, która wykonuje tę piosenkę!

Brak komentarzy: