wtorek, grudnia 28, 2010

Oszustwa i liczby.

Ja ciebie oszukuję. Ty siebie oszukujesz. Ja siebie oszukuję. Ty mnie oszukujesz. Ty jego oszukujesz. On ciebie oszukuje. On siebie oszukuje. On ją oszukuje. Ona jego oszukuje. Ona siebie oszukuje. Wszyscy się wzajemnie oszukują i myślą, że wszystko właściwie nazywają. Nawet dla mnie wygodna jest otoczka oszustwa, bo wtedy nikt nie ma pojęcia o tym, co myślę, co dokładnie czuję.

Oszuści, kochankowie, egoiści. Tacy sami ludzie. Nic się nie zmienia. Nic poza liczbami kilometrów, minut, godzin, dni, wypitych piw, złotówek, przejedzonych kilogramów, ogólnie kilogramów, litrów, wypalonych papierosów, zmarnowanych nerwów i sam nie wiem czego jeszcze... Liczby... Niby każdy je zna, a przyjmuje ich wartości na swój sposób. Dla jednych jeden miesiąc to już dużo, dla innych jeden rok to nie za dużo, a pół roku to w ogóle mało, jeśli chodzi o czas. Kilogram cukru nie robi na nas wrażenia, chyba że podrożeje... Wartości są względne. Wszystkie.

Przydało się pooglądać Buddenbrocków, kiedy grali to na arte. Przynajmniej paru rzeczy nikt nie musi mi tłumaczyć. A film swoją drogą świetny, choć meeegadługi, szczególnie kiedy łyka się obie części na raz (tak było na arte, cały wieczór). Lata nauki języka niemieckiego przydają się do oglądania niemieckiej telewizji, której aż tyle jest w niekodowanym przekazie w przeciwieństwie do polskiego dziadostwa. Bo przecież Buddenbrocków nie tak dawno grali w naszych kinach...

Notka z dupy, bo samopoczucie z dupy.
Jutro wracam do mojego Wrocławia, co mnie jednak bardzo cieszy. Chociaż... Pewnie i tam będzie dość przygnębiająco. Zima jest przygnębiająca. Piękna jest tylko z okna pociągu, gdy jedzie się przez bezkresne pola.
Dlatego mam ochotę na samotną daleką podróż, na którą teraz nie mam ani czasu, ani pieniędzy...

Ale i tak nie boję oszukiwać się, że mogę mieć wszystko, czego chcę!

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

nie łam się, każdą porażkę można obrócić w sukces.