poniedziałek, sierpnia 23, 2010

Geburtstag.

Ostatnio miałem urodziny. Nie piszę tego po to, żeby dostać jeszcze jakieś spóźnione życzenia. Dzień jak każdy inny. Dziwne jest to, że zawsze w jakiś tam sposób świętowałem ten dzień, a w tym roku chciałem o nim zwyczajnie zapomnieć. Normalni ludzie, tacy jak moi znajomi, robili jakieś imprezy, czy chociaż wychodzili gdzieś na piwo, a ja... ja miałem po prostu wyjebane. Cały czas zresztą mam. Może to dwudzieste pierwsze urodziny, ale jakie to ma znaczenie... Przecież dwudzieste pierwsze urodziny to taka okazja! A ja mam to zwyczajnie gdzieś. Usunąłem, ukryłem, albo (gdzie się nie dało) zmieniłem datę urodzenia, żeby nikomu się nie przypomniało. Nie wiem, cholernie dziwne, dlaczego. A piszę o tym, bo mnie się dzisiaj zwyczajnie przypomniało o urodzinach mojego kumpla z gimnazjum. Tak zwyczajnie, bez "naszki", bez "fäjsbuka", ani powiadomieniu na gadzie, czy w telefonie. Spojrzałem na datę i przyszło mi do głowy, że jest ten dzień. Było parę osób, które i o moich tak pamiętały. Poza matką oczywiście, bo od niej pierwszej życzenia dostałem. Ojciec, jak zwykle, nie pamiętał, ale cóż... chyba po nim odziedziczyłem to, że takich dat po prostu nie pamiętam.
Nie chodziło mi o to, żeby zobaczyć, kto będzie pamiętać. Po prostu, szczerze, miałem to gdzieś. I nikt mi nie kupił torcika na fäjsbuku, nie dał prezentu na naszejklasie, ani nic. I dobrze mi było z tym. Znakomicie. Dopóki mój brat się nie wyrwał i nie posunął mi linku z życzeniami właśnie na fäjsbuku. Może nie było lawiny życzeń, ale plan nie wypalił. Jak ktoś zobaczył to u mnie na tablicy, to zaraz sobie pomyślał, że ja urodziny mam. Przecież to miała być cholerna tajemnica! Przecież ja w dupie miałem te całe urodziny! Chciałem mieć tylko święty spokój. I w gruncie rzeczy miałem. Prawie tak jak chciałem, bo chciałem właściwie, żeby wszyscy o tym zapomnieli, bo nie ma co świętować. Ja świętuję wtedy, kiedy mam na to ochotę. A że ochoty nie mam ostatnio na nic...
Miłe jest, że zawsze mój chrzestny pamięta o moich urodzinach. Każdego roku. W tym roku znów mnie odwiedził, posiedzieliśmy, pogadaliśmy. Miło. Oczywiście zebrałem, że jak byłem w Poznaniu, to nie zajrzałem do niego, ale następnym razem, choćbym miał czekać godzinę do autobusu czy pociągu, to na pięć minut do Swarzędza zajrzę. (półżartem)
Przestałem lubić urodziny, czy imieniny. Mam to gdzieś. Jest mi zwyczajnie miło, że ktoś mi złoży życzenia, ale ciąg życzeń na tablicy fäjsbuka, czy w komentarzach do profilu na "naszce", wygląda po prostu chujowato, jeśli wszyscy to piszą, bo przypominają im o tym powiadomienia.
Bardzo proszę nie obrażać się na to, co napisałem, bo ja po prostu tak myślę. A ja nie powinienem kształtować obcych opinii, bo mam to gdzieś. Możecie mi życzyć wszystkiego najgorszego.

Brak komentarzy: