wtorek, sierpnia 31, 2010

Spätsommer.

Kończą się wakacje. Tak, kończą. Przede mną parę tygodni tych pieprzonych praktyk i poprawka z historii literatury. Nie zrobiłem nic. Kompletnie nic.
Ale gdy tylko skończę te pieprzone praktyki to już nigdy więcej nie chcę do szkoły (tak, wiem, że jeszcze będzie semestr praktyk we Wrocławiu ;)). Zrobiło się zimno, chociaż dokładnie nie wiem, bo od paru dni w ogóle nie wychodzę z domu... Nie mam potrzeby, nie wychodzę. Jest środek nocy, a ja specjalnie ustawiłem się na "dostępny" na gadzie, żeby z kimś pogadać. Nikt nie pisze. Nie chcę zagadać i nie jestem aż tak zdeterminowany, żeby wchodzić na jakiś czat. Nie lubię poznawać ludzi na czacie, nie kręci mnie to. Porzuciłem zły nawyk zaglądania na ogłoszenia towarzyskie w serwisach internetowych. Już dawno. Teraz zadaję sobie pytanie: "Po co w ogóle to robiłem?", bo przecież nikogo nie szukałem, po prostu chciałem się oszukać. Wszystko było tak blisko, ale teraz nic. Nic nie poradzę.
Za dużo "nie" jest w tym, co ostatnio piszę, ale jestem ostatnio kompletnie "na nie", więc lepiej nic ze mną nie uzgadniać. Nie chce mi się spać, nie mam apetytu, nie chce mi się wyjść, nie chce mi się nic. Nie, nie, nie, nie... Nie! Nie! Nie! Nie! NIE!
Już trochę lepiej...
Chociaż wciąż i tak prześladuje mnie myśl o tym, czego żałuję i o czym nie napiszę. Tajemnica lasu.
Wkurwiam się za każdym razem.
Będzie coraz zimniej i znowu będę musiał wcześnie wstawać, aż będzie ciemno jak będę wstawać.
Boję się spotkać tej jesieni...
I tak ma mnie gdzieś. Bez udawania.

2 komentarze:

100ktotka pisze...

Jesien jest piękną porą roku, nie prawda, nie sądzisz:D

Pan Adol pisze...

Zaiste. Ale tylko wtedy, gdy wszystko jest w porządku ;)