sobota, października 09, 2010

PiotrkOFF Art Festival 2010 - 1

Dzisiejsza notka będzie o moim wczorajszym udziale w imprezie o nazwie PiotrkOFF Art Festival 2010. Jako że nie mogę być na wszystkich dniach festiwalu, postanowiłem relacjonować każdy dzień osobno. Mam nadzieję, że nie zanudzę.

Piękna idea festiwalu sztuki jeszcze przez najbliższe dwa dni połączy piotrkowian i wszystkie miejsca na piotrkowskiej starówce, które współorganizują jeden z moim zdaniem ciekawszych eventów w tym roku.
Jest to już druga edycja festiwalu, na którym panuje atmosfera szeroko pojętej alternatywy. PiotrkOFF jest offowy. Podczas otwarcia festiwalu w kościele ewangelicko-augsburskim sam prezydent miasta powiedział, że patronując temu przedsięwzięciu nie nastawia się na "masówkę". I bardzo słusznie, bo służy to przecież samemu charakterowi i klimatowi tego wydarzenia. Zeszłoroczna edycja, a zarazem pierwsza, była tak offowa, że nawet ja o niej nie słyszałem. O tegorocznej edycji było jednak "na mieście" nieco głośniej, dzięki czemu mogłem podziwiać "cudowne dziecko" naszej loży kulturalnej i jej najbliższych przyjaciół oraz sympatyków (pisząc "nasza" mam na myśli piotrkowska).
PiotrOFF Art Festival to osobliwa wędrówka w co najmniej dwóch tego słowa znaczeniach. To podróż, której droga wiedzie nas przez rozmaite formy, wykonania, gatunki i wszelkie inne osobliwości sztuki, a także wycieczka w różne miejsca rozmieszczone na kulturalnej mapie Piotrkowa Trybunalskiego. PiotrkOFF to, najprościej rzecz ujmując, cykl kameralnych koncertów alternatywnych wykonawców. Kameralne koncerty to specjalność tego miasta, ponieważ brakuje tu miejsc na granie koncertów "z prawdziwego zdarzenia", poza oczywiście Amfiteatrem Miejskim, czy Salą Widowiskową Miejskiego Ośrodka Kultury. A może brakuje pomysłów? Bo przecież fajna sala jest w ODA, można byłoby też coś zorganizować w Hali Sportowej "Relax"... Ja wiem, narzekam i narzekam, a niedługo nadciągają Trybunały Kabaretowe...
Przejdźmy do rzeczy.
Festiwal rozpoczął się od otwarcia, o czym już wcześniej wspomniałem, po czym na scenę wkroczył selFbrush. selFbrush, czyli Vaclav Havelka - czeski songwriter, który występuje solo razem ze swoją gitarą. Koncert świetny. Facet ma naprawdę wspaniały głos, robi bardzo przyjemne kompozycje i pisze ciekawe teksty. Na taki koncert aż miło pójść do kościoła, bo koncert był w kościele ewangelicko-augsburskim, gdzie miało miejsce otwarcie festiwalu.
Koncert w kościele zagrała też Natalia Fiedorczuk pod szyldem swojego projektu Natalie and the Loners. Jak piszą na oficjalnej stronie festiwalu: "Na co dzień jest wokalistką poznańskich zespołów Orchid i Happy Pills. Ale jej głos możecie kojarzyć również z gościnnych występów chociażby w Strachach Na Lachy. Natalia śpiewa i akompaniuje sobie na instrumentach klawiszowych. To muzyka w klimacie lo-fi." Ona rozwaliła wczoraj wszystko. Może nie wszystkich, ale dla mnie wszystko. Mimo drobnych technicznych niedociągnięć ze strony organizatorów (bez czego się niestety nie obędzie, lecz Natalia świetnie sobie z tym poradziła), zagrała niesamowity - zresztą jak sama powiedziała - jej pierwszy koncert w kościele. To nie była muzyka chrześcijańska - od razu to napiszę, żeby nie było żadnych niedomówień. Natalia jest obdarzona świetnym głosem, ale i niesamowitą urodą, co w połączeniu z jej grą i liryką daje coś niezwykłego. Jeden kawałek przyprawił mnie o totalny eargasm, a mianowicie V.O.D., którego można posłuchać na jej majspejsie. Niesamowitość, niezwykłość, w której zakochałem się od pierwszego doznania, wejrzenia, posłuchania. Nie bez powodu na stronie PiotrkOFFa piszą o jej twórczości "Muzyka z Poznania - warta poznania." Chętnie zaprzyjaźniłbym się z jej Nordleadem...
Zespół Muchy sprawił nam nieco przykrą niespodziankę i nie przyjechał na czas, czego po gwiazdorach można się było spodziewać. Przysłali nam za to zespół the Black Tapes, o którym wiem tylko, że są z Warszawy i fajnie grają indie-rocka, ale na koncercie w Skyy Pub niestety nie byłem z różnych i nie do końca ode mnie zależnych przyczyn, bo bardzo chciałem być, ale nie wyszło. Zdania co do ich występu są raczej podzielone. Fankom Much(ów?) się podobało.
Bardzo przyjemne było odkrycie zespołu Brasil and the Gallowbrothers. Industrialny ambient, który dał o sobie znać już na kilku innych, głośniejszych festiwalach (m. in. Wroclaw Industrial, czy Ołpener). Psychodeliczne, czasem przestrzenne, czasem dość surowe brzmienie, połączone z wizualką rzucaną z beamera tworzyło niesamowity, znakomity klimat tego kameralnego koncertu w kameralnym lokalu klubu Spirala przy ODA. Naprawdę duży nacisk na słowo "kameralny", bo klub jest naprawdę malutki. Chyba lepiej było chłopaków i widownie "wpuścić" na salę ODA... bo w tej Spirali wprawdzie fajnie jest, ale zdecydowanie za mało miejsca na taki występ. Koncert niezwykły, trzeba kupić płytkę (i tak powinienem był napisać także po każdym poprzednim występie, jaki widziałem oczywiście).
No i pora na gwiazdy wieczoru... czyli Muchy. Duży, ogromny minus za ponad trzygodzinne opóźnienie. Koncert zaczął się około godziny pierwszej w nocy. Panowie zagrali swoje największe hiciory. Przyzwoicie, nawet ładnie, bo oni umieją ładnie grać. Niczym nie porazili, niczym nie zaskoczyli. Po prostu przyzwoicie zagrany koncert. Jedynym defektem byli panowie, którzy "pogowali" i wciągali w to ludzi, którzy nie do końca chcieli tak się bawić. Jak można "pogować" do Much(ów?)?

Podsumowując dzień pierwszy PiotrkOFF Art Festival 2010 - pewne jest, że Piotrków się ukulturalnia, co jest miłe, a przede wszystkim dotyczy to piotrkowskiej starówki, co jest po prostu wspaniałe. Piotrków potrzebuje kultury, tak jak kultura potrzebuje Piotrkowa, bo to miasto jak najbardziej zasługuje na taki festiwal.
Ciąg dalszy nastąpi...

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

dlaczego nie piszesz do żadnej gazety?
bardzo dobra relacja, żałowałem że mnie nie było na tym festiwalu..

Pan Adol pisze...

Dzięki za komentarz. Masz jeszcze szansę dziś i jutro. Ja jutro niestety już muszę jechać do mojego Wrocławia... :)

Anonimowy pisze...

Kariera w Das Bild stoi przed tobą otworem :>

Pan Adol pisze...

W takim szmatławcu pisać nie będę! :P