Pieśń wróbli. Tytuł, po którym nie spodziewałem się tego, że za nim będzie kryć się tak ciekawy film.
A poszedłem na niego, znając tylko tytuł i tylko dlatego, że jeszcze nie byłem we wrocławskim CRK, a tym razem jednak udało mi się kogoś w końcu nakłonić do tego, żeby tam iść, bo przecież samemu mi się nie chce. Tak więc poszliśmy sobie na Pieśń wróbli. Wszędzie można przeczytać, że to jest bardzo ciepły film i bla bla bla... Ja napiszę tylko, że wpłynął na kilka moich przemyśleń.
Nie macie czasem wrażenia, że wszystko dzieje się tak, jakby było robione przeciwko Wam? Albo wręcz przeciwnie - czasem wszystko dzieje się zgodnie z naszymi dążeniami i pragnieniami. Ostatnio takie dwa odczucia towarzyszą mi bardzo często. Po obejrzeniu wspomnianego filmu (który szczerze polecam) pomyślałem sobie: "Przecież takie jest właśnie życie!".
Ale czy naprawdę musi się wszystko spierdolić, żeby było dobrze? Albo: czy naprawdę musi wszystko iść dobrze tylko po to, żeby później się spierdolić?
Działając z myślą o określonym celu, nie zawsze do niego docieramy. Przeważnie nie do końca. Takie życie.
Nie chce mi się pisać...
2 komentarze:
musi, bo w przyrodzie musi być równowaga. Jak się spierdala, to łatwiej wtedy docenić to dobre, wyciągnąć wnioski i robić wszystko, żeby ogarnąć to. Czasem potrzebny jest taki wielki kopniak, żeby zacząć coś zmieniać. Poza tym, jak mówi przysłowie: "nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło";)
I w tym filmie te właśnie kopniaki są świetnie pokazane ;)
Prześlij komentarz